niedziela, 6 stycznia 2013

Piłeś - nie pisz!

Podobno na kacu się nie powinno jeździć, bo to tak, jakby się prowadziło po pijaku. Ale nikt nie wspominał o pisaniu (niestety)!

Kac i zakwasy – mordercze kombo, które drugi już dzień jest moim udziałem. Tak to jest, jak się ma szóstkę współlokatorów, z jednej strony porządnych ludzi, a z drugiej imprezowiczów, że ho ho! Na dodatek jeden mnie wyciąga na siłownię.

Nie spodziewałem się w czasach młodzieńczych, że tak będzie moje życie wyglądało bliżej trzydziestki, niż dwudziestki. Nie mówię, że jest źle, po prostu – inaczej, niż się spodziewałem. Na pewno jestem szczęśliwszy, niż gdybym poszedł drogą, która była mi w głowę wbijana od dzieciństwa. Nie pij, nie pal, nie pyskuj, ucz się, bądź grzeczny, szanuj czas i pieniądz... Zębów nie myj, tego mnie matka alkoholiczka i ojciec psychopata nie nauczyli. Teraz wydaję małą fortunę na kanałówki. Złomu też nie zbierałem.

Ten ostatni rok był zdecydowanie rokiem otwarcia. Otwarcia umysłu, duszy, serca... i rozporka. No co, taka prawda. Przewartościowuję się. A raczej – zaczynam dopiero widzieć, że to wszystko, do czego wartość zawsze przywiązywałem, tak naprawdę za dużo wartości nie ma. W ogóle ideały mają trochę zawyżoną cenę na rynku. Tak, fajnie je mieć, ale nie mam zamiaru za nie płacić szczęściem. Kiedyś tak myślałem. Że muszę być nieszczęśliwy, żeby być dobrym człowiekiem. Naprawdę byłem posranym dzieciakiem.

Za długa ta notka się robi, a tyle jeszcze do przelania w słowa. Podzielę chyba na pół, resztę dokończę później. Podbije mi się licznik przynajmniej ;)

A to o ojcu – psychopacie zaśmierdziało strasznie gimbazą i czuję, że się muszę wytłumaczyć. Ale to chyba innym razem, bo jak rozkopię temat, to już nie zakopię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz