czwartek, 24 stycznia 2013

Czasem nie cierpię dorosłego życia

Ludzie są niedobrzy, marzenia się nie spełniają, a błędy młodości nie mijają wraz z nią, lecz prześladują cię przez resztę życia, wychylając swój wstrętny łeb w najmniej oczekiwanym momencie.

Okazało się, że ze studiami nie będzie tak sielankowo, jak miałem nadzieję. Wręcz może w ogóle nic nie być. Pół godziny chodziłem dziś wte i wewte po korytarzu, zanim zdecydowałem się zapukać do drzwi gabinetu potencjalnej nowej promotor. Aż GejMama do mnie zadzwonił pogonić, więc pełny nerwów, choć również nadziei, wstąpiłem w progi. Pani profesor stwierdziła natomiast, że ale jak to? Że w tym roku, przecież jużstyczeń? Że jak to pan jest skreślony z listy studentów? Że pan nie ma statusu żadnego na uczelni w takim razie i jak ja mam pana do laboratorium wpuścić? Bez ubezpieczenia? Jak kogoś z ulicy? I że w ogóle jak pan chce do czerwca zrobić badania? I ja mam już dwie magistrantki, dwie doktorantki, a trzy następne już w kolejce na następny rok czekają, więc nie ma miejsca. Ale niech pan przyjdzie w środę, się jeszcze zastanowię.

Nie mówię, że to nie ma sensu. Choćby ze względów bezpieczeństwa dla tych, którzy już w laboratorium pracują - też bym przypadkowego kolesia nie wpuścił. Z drugiej strony, dziekanat twierdzi, że mam najpierw skończyć pracę, ustalić termin obrony, a dopiero potem mogę składać podanie o reaktywację. Tylko jak mam zrobić pracę badawczą, jeśli nie mam możliwości zrobienia badań? Tak sobie pomyślałem, że byłoby jednak dużo łatwiej, gdybym nie zaliczył swojego czasu tego piątego roku, po prostu by mnie cofnęli...

Jakby tego nie było dość, to od razu się pojawiają kolejne problemy! Nawet jeśli się wszystko jakoś powyjaśnia, to i tak „pisanie” pracy zajmie co najmniej rok, jeśli nie półtora. Jak ja się przez ten czas utrzymam, siedząc na uczelni po 5-6 godzin dziennie? No i do tego czasu będę już za stary, żeby mnie przyjęli do tej drugiej szkoły, gdzie mi się marzyło pójść. Tak więc stanąłem przed rozdrożem, a jeśli wybiorę jedną drogę, druga zamknie się już na zawsze. Pójść za rozsądkiem, dostać dyplom i nie martwić się więcej, że potencjalny pracodawca spyta „A więc jest pan magistrem?”, ale za to zrezygnować z marzenia? Czy też olać jednak to wszystko, wyjechać do innego miasta, pójść do drugiej szkoły i za trzy lata mieć niewielką szansę na dostanie ciężkiej, niskopłatnej, choć wymarzonej i kreatywnej pracy?

Po powrocie z uczelni jedyne, na co miałem ochotę, to walnąć się na wyrko, leżeć i się wyłączyć, nie myśleć, uciec gdzieś z tego głupiego, niesprawiedliwego świata.

I to w takim momencie pisze do mnie ten zajebiście fajny koleś na kumpello, na którego już jakiś czas mam oko. I jak ja mam mu niby w tym stanie szarmancko i inteligentnie, choć z nutą zawadiackiej zadziorności odpisać? :(

4 komentarze:

  1. Weź mi pokaz na pw tego absztyfikanta :>
    A nie możesz napisać pracy naukowej, która nie jest badawczą? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na moim wydziale :/
      A z absztyfikantem się na randkę umówiłem, więc bilans dnia się trochę wyrównał :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. "I to w takim momencie pisze do mnie ten zajebiście fajny koleś na kumpello, na którego już jakiś czas mam oko. I jak ja mam mu niby w tym stanie szarmancko i inteligentnie, choć z nutą zawadiackiej zadziorności odpisać? :("
    Jeb. Uwielbiam Twój styl.

    OdpowiedzUsuń